Obserwatorzy

środa, 28 maja 2014

Warsztaty Dove cz. 1

Wreszcie! Wreszcie dostałyśmy zdjęcia z pierwszej części warsztatów z Dove, które się odbyły w Regent Warsaw Hotel. Hotel kazał się na prawdę luksusowy. Przepiękne pokoje, z wygodnym łóżkiem i komfortową łazienką, wyposażoną w chyba wszystko co trzeba - ciapki, szlafrok, ręczniki, kosmetyki, suszarka i w niektórych pokojach znalazło się nawet żelazko. Całość utrzymana w spokojnej tonacji.  


Pierwszego dnia po zameldowaniu się w hotelu od razu postanowiłam skorzystać z dobrodziejstw hotelu - udałam się na basen. Nieduży, kameralny, do dyspozycji typowy basen, sauna sucha i parowa (parowa niestety nieczynna) oraz jacuzzi. Po relaksie przyszedł czas na ogarnięcie się. Czekała nas kolacja w hotelowej restauracji. Podczas szykowania się, zaskoczyła mnie ekipa w składzie Panie prowadzące plus fotograf. W połowie byłam nie ubrana, więc tylko wystawiłam nos za drzwi, przeprosiłam i poleciałam się ubrać. Otrzymałyśmy oto takie prezenty - koszulki, które miałyśmy założyć dnia następnego. Jeśli mam być szczera - dupy nie urywały. Było ich kilka rodzajów, większość dziewczyn nie była zadowolona. Moja z tego całego towarzystwa była najlepsza, ale to nie był materiał dla mnie. Wolę coś bardziej dopasowanego a nie lejącego się, co będzie wisieć pod moim okazałym biustem.


 Kolacja - przyznam, że jej wysoki poziom mnie zaskoczył. Spodziewałam się, że będzie elegancko, ale nie aż tak. Czekały na nas okrągłe stoły i bufet z wieloma daniami. Na start jak to zawsze bywa, chwila przemówienia, następnie przeszliśmy do milszych czynności - jedzenia! Dania - bajeczne! Dla każdego coś innego. Na koniec desery - pobiły wszystko. Najlepsza była Pavlova. Matko, co za smak. Mogłabym jeść ją codziennie i chyba by mi się nie przejadła.



Wieczór spędziłyśmy z koleżankami w pokoju, na małym co nie co ;) Następnego dnia musiałyśmy być rześkie i piękne ;D

Dzień następny zaczął się pysznym śniadanie. Do wyboru, do koloru - płatki, sery wędliny, dania na ciepło, co kto chciał. 


Później szybkie wymeldowanie i przenosiny do Salonu Ce-Ce. Jest to największe dzienne Spa w Warszawie, gdzie chodzą największe gwiazdy. Byłam bardzo ciekawa, jak tam jest. Nie zawiodłam się. Pomieszczenia eleganckie, fajnie urządzone, ze smakiem. Pozwalają na relaks i wyciszenie.


Pierwsza część naszych zajęć, to długi, choć ciekawy wykład na temat produktów Dove oraz pielęgnacji włosów. Poruszone zostały różne tematy, obalono kilka mitów. Wyniosłam z niego sporo wiedzy, którą teraz stosuję na co dzień. Naszych Expertem był Adrian Lasota. W przerwie mogłyśmy korzystać z bufetu - owoce, ciasteczka, napoje zimne i ciepłe. 


Dalsza część była, nie oszukujmy się, dużo milsza i każda z nas na nią czekała :D Zabiegi na włosy i makijaże! Pierwszym etapem było zapoznanie się z naszymi włosami. Użyto do tego specjalnej kamery, która dość mocno je powiększyła. Myślałam, że mam zniszczone włosy z rozdwojonymi końcówkami, jednak okazały się tylko suche, szok!



Każda z nas dostała numerek, który odpowiadał konkretnej terapii, który musiałyśmy pokazać podczas mycia głowy. A sam proces mycia mmmmmmmmmm marzenie :D Jeszcze nigdy nikt mi tak nie wymasował głowy. Roskosz!


Modelowanie bardzo naturalne. U mnie klasyczne, proste włosy.




Fryzjerzy okazali się bardzo sympatyczni. Rozmawiali z nami, śmiali się, po zakończonej pracy także można było z nimi porozmawiać i się pośmiać.  Pozdrawiam serdecznie!
Ostatnim etapem przygotować były makijaże. Tak jak się spodziewałam, delikatne, naturalne, podkreślające naturalną urodzę. Malowała mnie pani B.. Nie wymieniam imion, ale kto chodzi, ten wie. Starsza blondynka z włosami tak hm...przed ramię? I tu się zawiodłam i to bardzo, ale od początku. Po podejściu do wyspy makijażowej od razu pani stwierdziła, że ona jest zajęta i nie za bardzo ma teraz czas mnie malować - malowała SIEBIE! Zaraz się okazało, że to miał być taki super żart, szkoda, że nikt się nie śmiał. Usiadła, patrzę, a ręce tej kobiety są aż pomarańczowe od nadmiaru poprzednio używanych podkładów :( Ani ich nie umyła, ani nie zdezynfekowała, to samo tyczy się pędzli. Syf, kiła i mogiła. Makijaż jak makijaż, robię sobie taki sam. Podczas malowania próbowałam nawiązać jakąś rozmowę, o coś zapytam, jednak potraktowano mnie, jakbym była jakiś ciemniakiem, który przyjechał z głuchej dziczy - nic nie widziała, nic nie słyszała. Pani za wszelką cenę chciała mi udowodnić, że jestem wizażowym debilem. Gdy poprosiłam o pomalowanie dolnych rzęst ofukała się, że to takie niemodne! Sama miała pomalowane ;) Na koniec z wielką łaską mi je pomalowała, dodając, że "no jak już tak lubisz to masz!". Chyba nie muszę dodawać, że większość z nas przypłaciła tą wątłą przyjemność wypryskami, dobrze, że tylko tak to się skończyło, bo przepuścić przez swoje ręce ok 10 osób i ani razu ich nie umyć, to różnie mogło być. Zero profesjonalizmu!



Końcówka to już tylko fotografie na ściance, wywiady i oczekiwanie na zakończenie. Moje zdjęcia są takie sobie. Robiła mi je jakaś młoda dziewczyna, która nie miała zbytnio pojęcia co robi. Nie umiała mnie ustawić, nic podpowiedzieć no i cyknęła bardzo mało fotek, w porównaniu do tych dziewczyn, którym robił drugi fotograf.




Już tylko wywiad i wręczenie prezentów :) Mnie się dostała maska do włosów, maseczka termoaktywna i szampon 2w1.

I to na tyle :)

Pomimo trochę kiepskiej organizacji, bo wszystko było na ostatnią chwilę, jestem bardzo zadowolona. To była wspaniała przygoda, oraz wspaniałe towarzystwo :) A wszystko dzięki  


Dziękuję :*

4 komentarze:

  1. ciekawy post! na pewno takie spotkanie było ciekawe, ale kawałek o makijażystce co nie myje rąk to aż mnie zszokował! ;o jak tak można robić ?! eh...

    http://madame-violet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj widzę, że warsztaty się udały ! :-)

    http://rozowyswiatmarthe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. chodza jednak po tym swiecie nienormalni taka akcja i tacy nieprofesjonalni szok! mam ta odzywke w sprayu i balsam seria rozowa cudownosci polecam naprawde :) na moim blogu nominacja do Liebster Award Cie obdarzyłam chyba trafisz bez linka do bloga? pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie również bardzo się podobało :) mnie też zdjęcia na ściance robiła ta dziewczyna i faktycznie przeglądając folder drugiego fotografa widać różnicę w ilości zrobionych zdjęć. Bardzo ładnie na nich wyszłaś, mimo wszystko :)

    OdpowiedzUsuń